Żaden ze mnie ekonomista, ale ...
Przyszło mi dziś na myśl, że życie jest jak inwestowanie.
Kiedy codziennie sprawdzam wynik portfela inwestycyjnego i czasem niecierpliwię się: że tak wolno, że nie idzie, myślę jak to rozkręcić, co będzie za kilka lat. Chcę już teraz cieszyć się smakiem zysku.
Podobnie w życiu, są takie momenty jak ten teraz.
Mam poczucie, że daję z siebie wszystko, a efektu nie widać.
Mam wrażenie, że rzucam w próżnię. Niecierpliwię się, że coś nie idzie zgodnie
z początkową symulacją, że są jakieś straty. Podobnie w związku, pracuję nad
czymś, a to ledwo drgnie. Wiem, że to robota na lata, że może za 5 lat coś z
tego wyjdzie, wtedy zobaczę różnicę. Mimo to trochę się wkurzam, męczy mnie to.
POTRZEBA SPOJRZENIA DŁUGOFALOWEGO, HORYZONTU WIELOLETNIEJ INWESTYCJI.
Inaczej można frustrować się codziennie i neurotycznie sprawdzać wynik. Również
inwestycji jaką jest życie.
Nie robiłam jakiś wybitnych podsumowań poprzedniego roku, tym
bardziej postanowień noworocznych. Mimo to na początku stycznia zaczęłam
widzieć drogę, którą przeszłam. W długiej perspektywie ostatnich kilku lat,
niemal 10-ciu. Zaskoczyły mnie te uczucia: satysfakcji, ekscytacji… dumy z
siebie. Syciło mnie to bardzo. I nie opuściło przez ponad miesiąc. To było nowe
doświadczenie dla mnie, które wniosło sporo świeżości w moje spojrzenie w
przyszłość.
Kontynuując porównanie życia i związku do inwestowania zastanawiam się nad moją tolerancją ryzyka.
W sprawach finansowych wolę bezpieczne rozwiązania.
Natomiast w związku mam raczej wewnętrzne przyzwolenie na
duże ryzyko. Oczywiście są różne momenty w akceptacji. Wiem, że różnie można z
tego wyjść, można zyskać albo stracić.
Życie zawsze może zaskoczyć i pojawić się problem w najmniej oczekiwanym momencie.
Niemniej tak myślę, że jeśli w temacie związku mądrze
siejesz, jeśli przemyślałeś, wybrałeś odpowiednią strategię, dopasowaną do
siebie, swoich możliwości to jest szansa, że po latach zbierzesz plon, 3%, 16%
lub 120%.
W DUŻEJ MIERZE ZALEŻY TO OD CIEBIE.
…
I niezupełnie. To
tylko CZĘŚĆ RZECZYWISTOŚCI.
Pewne czynniki są niezależne od nas. I mimo najlepszych strategii nasza inwestycja upadnie. Może tak się stać. Nikt nie da Ci gwarancji na powodzenie związku. I to jest to ryzyko.
Rynek finansowy uczy, że strategię można zmienić, wymodelować zgodnie z zapotrzebowaniem jeśli nasza sytuacja tego wymaga. A w czasie niepowodzenia nie panikować, nie podejmować gwałtownych działań. Nerwy na wodzy, chociaż to piekielnie trudne.
Możliwe, że jestem optymistką, możliwe też, że się zagalopowałam w tym rozważaniu, ale POSIADAM NADZIEJĘ, że moja związkowa inwestycja się uda.
Komentarze
Prześlij komentarz