Wiosenne urywki


"Wiosna wybuchła mi prosto w twarz, z nosa leci mi krew, ja czuję, że Cię tracę"

- śpiewa, a w zasadzie recytuje Organek.

Może z nosa nie leci mi krew jak w cytowanym tekście , ale kostka mi nawaliła…

Niesamowite jak przyzwyczajamy się do dobrych rzeczy, uznajemy je za codziennie normalne

Jak zdrowe stawy, bezbolesny chód, sprawne poruszanie się wydaje się oczywiste.

A wszystko przychodzi, odchodzi, faluje, płynie…

Trwa w zmianie (!)

*

"Jestem taki nieodporny jak zmienia się czas" 

- kontynuuje Organek

Coś jest na rzeczy z tą nieodpornością, a w zasadzie opornością na zmiany.

Poprzednie lata, a w zasadzie wiosny obserwowałam jak umykają mi zmiany przyrody,

A ja zupełnie tak jakbym chciała je zatrzymać, zatrzymać moment i w nim trwać.

Wycisnąć z niego każdą kroplę, nasycić się każdym szczegółem.

I moje pragnienie zatrzymania cyklu życia roślin jest tu tylko jakimś obrazem podejścia do świata.

Na szczęście nawet taka oporność z czasem mija,

Na rzecz miękkości i większej zgody na przepływ.

Zieleń zalała falą miasto,

Szczególnie te z zielonym w nazwie.

A jeszcze całkiem „niedawno” (4 tyg temu) kwitnące drzewa wyznaczały koloryt tego miasta.

Jeden z pierwszych dni kwietnia.

Pierwszy tak ciepły dzień w roku, niemal upalny

Miasto było nie do Poznania (sic)

Kojarzyło mi się z kurortem wypoczynkowym

To było bardzo relaksujące

Kolejnego dnia

szłam z dziesięciolatkiem po północnej części Poznania

Oboje zachwyceni, wymienialiśmy się skojarzeniami

Ja czułam się jak w Hiszpanii

On jak w Japonii.

Dalszy kierunek był dla mnie jasny – ogród botaniczny.

*

Kilka kadrów z początku kwietnia

Kiedy miastem rządziła wiśnia i rajska jabłoń.

DW

#kwiecień  #urywki







Komentarze