Trudno mi podsumować Zjazd Gnieźnieński

 



Trudno mi podsumować Zjazd Gnieźnieński.

Mój pierwszy – może to najistotniejsza informacja.

Bo z jednej strony chciałabym wdać się w szczegóły, po kolei powyliczać zdarzenia, zauważyć procesy.

A z drugiej strony w tym wszystkim, w tej ilości zdarzeń są kawałki bardzo miękkie, bardzo moje i o nich nie chce pisać.

Chcę jakoś to skrócić i zobrazować.

Zjazd był dla mnie doświadczeniem złapania wielkiego haustu świeżego powietrza. Przez człowieka spragnionego. Doświadczeniem szerokiego otwarcia oczu i zobaczeniem innego kościoła.

Czuję jakbym ja otworzyła drzwi przed czymś, a przez nie wpłynęło całe morze.

Morze łagodne i czułe.  Z całą nowością, świeżością i szansą na życie wewnątrz tego morza. Wewnątrz kościoła.

To chyba nazywa się nadzieja.



Komentarze